Czasami wydaje mi się, że to nie my wybieramy książki, tylko one nas. Myślę, że to jeden z przejawów magii literatury. Z książkami jest u mnie tak jak z ludźmi. Z niektórymi nawet na odległość czuję, że nadajemy na tych samych falach. Ale są i tacy, o których od razu wiem, że to nie moja bajka. Bardzo rzadko się mylę. Kieruje mną intuicja. To ona kazała zawiesić wzrok na serii książek „Pettson i Findus” szwedzkiego pisarza Svena Nordqvista. Tym razem zaskoczyła mnie, bo dużą uwagę zwracam na ilustracje, a te konkretne to zdecydowanie nie moja stylistyka. Za dużo tu kolorów i szczegółów. No i wyrafinowane artystycznie to one nie są. A jednak kupiłam jedną z tych książek prawie w ciemno.
Piękno tkwi w szczegółach
Zanim przekonała mnie do siebie opowiadana przez Nordqvista historia, zaczęłam dostrzegać szczegóły ilustracji. Nie była to miłość od pierwszego spojrzenia, ale w końcu złapałam bakcyla. Zauroczyły mnie te wszystkie zabawne detale: przekrzywione obrazki na ścianach domu Pettsona, bałagan w szufladach, przedmioty zdradzające zamiłowanie do majsterkowania ich właściciela, skarpety wychodzące z kapci niczym ślimaki ze skorupek, mieszkańcy poddasza i tajemnicze mukle. Razem z moim młodszym synem potrzebowaliśmy przeczytać tę książkę kilka wieczorów z rzędu, żeby pochłonął nas świat wyobraźni Svena Nordqvista. A kiedy to się stało, wałkowaliśmy ją wiele kolejnych dni. Ten świat jest dla mnie wiarygodny: ciepły, wrażliwy, zabawny, twórczy i bezpretensjonalny. Taki wiecie, prosto z serca. Poczułam się w nim jak u siebie.
A! Zapomniałam napisać, że autor jest także ilustratorem! I jako ilustrator właśnie przekonał mnie bardziej niż opowiadana historia.
Pod względem literackim książka może być trudna dla dziecka poniżej 4 r.ż. A to dlatego, że występuje tu retrospekcja (bohaterowie wracają wspomnieniami do dawnych wydarzeń). Do tego są one pokazywane raz z perspektywy Pettsona, a raz Findusa. Młodsze dziecko może się pogubić w zależnościach czasowych. Także językowo jest nieco wymagająca z powodu długich, złożonych zdań.
Historia zaginięcia Findusa
A o czym jest ta historia? Pewnego dnia do Pettsona wpada na herbatkę Beda Anderson, sąsiadka. Starymi, doświadczonymi życiowo oczami widzi, że jej sąsiad- sędziwy już pan- jest samotny. Po kilku dniach zagląda więc do niego ponownie. Tym razem zamiast ciastek przynosi niespodziankę… kota. Zwierzak szybko dostaje imię, Findus Zielony Groszek, i równie szybko skrada serce Pettsona. Wszystko byłoby pięknie, gdyby pewnego dnia kot nie zaginął…
Reszty historii nie opowiem. Musisz sam(a) sprawdzić, co było potem. A kiedy już się dowiesz, koniecznie daj mi znać, czy Sven Nordqvist skradł serce Twojemu dziecku (lub Tobie).
Tytuł: Kiedy mały Findus się zgubił
Autor: Sven Nordqvist
Ilustrator: Sven Nordqvist
Wydawnictwo: Media Rodzina


