„Jak to jest pięknie napisane!” – delektowałam się każdym zdaniem tej niepozornej książeczki. I choć fabuła tu znikoma (przykro mi, miłośniku akcji, ale to nie ten typ literatury), to ile tu dobra!
„Kucając” to bardzo refleksyjna proza. Piękny, zmysłowy język (mam wrażenie, że każdy akapit wypełniony jest zapachami, dźwiękami, obrazami, wrażeniami dotykowymi). Opisy przyrody, których celem jest nie tylko zbudowanie atmosfery, ale dotknięcie tego, co skrywa się pod powierzchnią rzeczywistości. Jakby Stasiuk szukał sposobu, żeby dotrzeć do źródła, czyli sensu wszystkiego. I jak pięknie to Stasiukowi wychodzi!
Wydaje się, że to taka krótka, skromna książka. A to jest bardzo poważna lektura podana w postaci dobrze napisanej, pięknie wydanej, niewielkiej książeczki.
Andrzej Stasiuk pisze o życiu i śmierci, głównie zwierząt, ale tak naprawdę o naszym losie – ludzkim. Opowiada o bólu po stracie ukochanego zwierzęcia (i niczym się on różni od tego po odejściu bliskiej osoby). O tym, że umieranie rzadko jest „ładne”, a nasza reakcja na nie czasem zawstydza nas samych. Pisze o pięknie przyrody, w której przemoc miesza się z cudownie zaplanowanym porządkiem istnienia. I o tym, jakim dziwnym zwierzęciem jest człowiek.
Wiem, brzmi to wszystko bardzo poważnie i ciężko, ale ten zbiór prozatorskich miniatur czyta się z wielką przyjemnością. Ja wpadłam w niego jak śliwka w kompot, czy raczej adekwatnie do kontekstu – jak leśne zwierzę w sidła. I polecam tym, którzy lubią pogdybać o sensie istnienia, kolei wszechrzeczy.
Polecam, polecam, polecam!
Tytuł: Kucając
Autor: Andrzej Stasiuk
Wydawnictwo Czarne



